Czy to pieszo, czy na
rakietach śnieżnych lub sankach; na letnie wzgórza i ich marznące cienie – ślad
na cieniu pokaże, dokąd poszedłem. Niech reszta ludzkości mnie znajdzie, jeśli zdoła.
Słowa Johna Hainesa cytowane przez
Jona Krakauera w Wszystko za życie
Wczoraj pokonałem około
3 tys. kilometrów samolotem. W ten sposób – chyba mogę tak powiedzieć – byłem w
5 stanach: Iowa, Nebraska, Colorado, Utah, Nevada.
Dziś z kolei wyjechałem
z Nevady, z samego Las Vegas, i kierowałem się do National Park Zion w stanie
Utah. Przy okazji zahaczyłem o Arizonę.
Ciężko było mi żegnać
się z Sin City. Łatwiej jednak przychodziło to rozstanie, gdyż wiedziałem, że czeka
na mnie coś nieznanego, nieokiełznanego niczym pustynie w Utah.
Wypożyczyliśmy samochód
– GMC Yukon XL. Kolos ten sennie poruszał się po drogach.
Ledwo wyjechaliśmy z
Vegas i już zacząłem się zachwycać. Wszędzie widziałem góry. Dziwnie
zniekształcone, wyszlifowane przez wiatr i obsypane czerwonym piachem. Karłowate
krzaki porastały ogromne, wysuszone polany. Po każdej stronie jezdni, w
odległości 5 metrów od niej, stał niski płotek z drutami kolczastymi. Miał
chronić zwierzęta przez wtargnięciem na drogę.
Jakoś w to nie
wierzyłem. Każdy wąż mógł bez trudu prześlizgnąć się pod ogrodzeniem. Przez te
gady, niestety, musiałem odżałować sobie kilka dobrych fotografii. Chciałem
niejednokrotnie przeskoczyć przez płot i zrobić wspaniałe ujęcia rozgałęzionych
kaktusów czy krzewów. Nie dostałem jednak pozwolenia od cioci, która obawiała
się, że natrafię na grzechotnika.
Początkowo buntowałem się
przeciwko jej decyzji. Później, gdy dowiedziałem się, iż za ogrodzeniem mogę
spotkać osiem przedstawicieli gatunku tego węża (w tym najgroźniejszego – grzechotnika
teksaskiego), przestałem marzyć o zdjęciach. Pozostawało mi cieszyć się kadrami
z pobocza jezdni oraz samochodu.
Gdy wjechałem do
Arizony, krajobraz niczym się nie zmienił. Nadal dostrzegałem drewniane chatki,
mężczyzn w kapeluszach i spuchnięte od słońca konie w zagrodach.
Każda próba wyjścia z
samochodu kończyła się fatalnie. Zaraz krzyczałem, jak mi parno i duszno, że
spojówki wysychają, a ziemia parzy nawet przez podeszwę trampek. Zastanawiałem
się, jak mieszkańcy tego stanu znoszą ten żar za dnia i nagły chłód,
pojawiający się każdej nocy.
Tak się zamyśliłem, że nie
zauważyłem, jak łatwo mogłem się przeziębić. Brzmi to może paradoksalnie, ale
zaczął mnie łapać katar w temperaturze ponad 45 stopni Celsjusza. Powód? Gdy
wychodzi się z klimatyzowanego samochodu, w którym panuje ponad dwukrotnie
niższa temperatura niż na zewnątrz, wpada się w żar. Po chwili znowu wraca się
do chłodnego auta i przeziębienie jest niemal gwarantowane.
Całe szczęście,
choróbska omijały mnie przez całe dwa tygodnie, więc i dziś dały mi spokój.
Dzięki temu mogłem nadal zachwycać się tak przedziwnymi krajobrazami Stanów
Zjednoczonych.
Podczas jazdy drogą
międzystanową nr 15 towarzyszyły nam góry. Ich kształty, kolory i rozmieszczenie
zapierały dech w piersiach. Największe wrażenie wywarł na mnie kanion, przez
który musieliśmy przejechać. Droga w nim była spadzista. Czułem, jakbym leciał w dół, w tę wielobarwną przepaść, jaką
tworzyły pojedyncze skały kanionu.
Po 3 godzinach jazdy
dojechałem do jakiejś miejscowość przed parkiem Zion. Niestety, zmęczenie po
wczorajszym dniu, dało się we znaki. Najbardziej odczuwałem brak koncentracji.
Zapominałem imiona i nazwy miast.
Do tego doszedł upał,
który ostatecznie wyłączył mi mózg. Moje ciało przypomina obecnie worek z
piaskiem. Muszę po prostu położyć się chociaż raz wcześniej i przespać
przynajmniej 8 godzin, a nie jak co dzień – tylko 5 lub 6.
Wybaczcie więc, drodzy
Czytelnicy. Nie mam siły, aby móc w wspaniały sposób opisać to, co dziś
widziałem. Noszę z tego powodu w sobie poczucie winy, iż nie mogę oddać moich
wrażeń. Przypuszczam, że nawet własna ekscytacja tym miejscem mnie przerosła.
Tyle przecież widziałem. I to w przeciągu jednego dnia!
Niech zdjęcia chociaż w
minimalnym stopniu zrekompensują brak analitycznej notatki.
Dziś Utah mnie pokonało.
Ja bym szedl na żywioł i ataaken grzechotnika
OdpowiedzUsuń