Kiedy
jest się młodym, łatwo uwierzyć, że to, czego pragniesz, jest tym, na co zasługujesz,
a jeśli czegoś bardzo chcesz, uważasz, że jest twoim prawem od Boga, żeby to
mieć
Jon
Krakauer, Wszystko za życie
Stany
Zjednoczone. Te dwa słowa pobrzmiewały w mojej głowie i odbijały się niczym echo. Nigdy nie
pomyślałbym, że w wieku 21 lat będę mógł je w końcu zobaczyć. Tak więc napiszę
jeszcze raz: w k o ń c u!
Lecę
do swojego marzenia, do kraju, o którym krążą legendy na całym świecie, kraju,
który też i jest całym światem. Dlatego tak bardzo pragnę podzielić się swoimi
wrażeniami, obserwacjami i doświadczeniami z Wami, drodzy Czytelnicy. Podczas
pobytu w USA wyruszę w długą drogę. Boję się sprawdzać, ile kilometrów bądź mil
jest obecnie przede mną. Zrobię to już na miejscu, w Chicago. Wiem natomiast,
że podróż zacznę od stanu Illinois. Później odwiedzę Arizonę oraz Kalifornię. Na
końcu stan Montana.
Wylatuję o 08:35 z Goleniowa. Lecę do Warszawy, z której droga wiedzie prosto
do Chicago. Na miejscu będę o 22:00 naszego czasu. W Chicago z kolei na zegarku
wybije 15:00. Czeka mnie „jet lag” – zespół nagłej zmiany strefy czasowej.
Przygotowywałem się do przejścia przez niego przez ostatnie dwa tygodnie.
Chodziłem spać o 5 nad ranem. Wstawałem późnym popołudniem. Z nieukrywaną
ciekawością opiszę stan, który towarzyszy temu zespołowi. Już w samolocie
postaram się minimalizować efekty jego działania. Po pierwsze, zdejmę buty, aby
nie puchły mi stopy. Po drugie, zamówię lampkę wina na poprawienie krążenia. Po
trzecie, co wydaje mi się mało wykonalne, nie powinienem zasypiać. A gdy
przylecę na miejsce, położę się zgodnie z godziną obowiązującą w Chicago. Po
to, żeby jak najszybciej aklimatyzować się.
Blog
jest formą dziennika. Co dzień pojawiać będą się w nim notatki z tego, co zaobserwowałem
i doświadczyłem. Choć nie przejadę Stanów tak, jakbym chciał (autostopem),
postaram się „wejść” w kulturę tego kraju, miast czy danego społeczeństwa na
tyle, ile mój średni angielski pozwoli. Najchętniej postępowałbym, jak Ryszard
Kapuściński – jadł to, co miejscowi, spędzał z nimi czas i nieustannie ich
obserwował. Niestety, miesiąc na zwiedzenie USA to zbyt mało, by móc zatrzymać
się w jakimś miejscu na dobre. Ale nie zamierzam chodzić też z przewodnikami.
To monotonne, pozbawione większego sensu dreptanie i robienie zdjęć wszystkiemu
jest co najmniej fatalne.
Przed
podróżą czuję się, jak Ryszard Kapuściński. On jednak leciał do Indii. I to tak
dawno temu, że – napiszę to, by pobudzić naszą wyobraźnię – na kilku fotelach w
samolocie leżał jeden człowiek. Aż tyle miejsca miał dla siebie. Dlaczego moja i
Kapuścińskiego eskapada jest pokrewna? Ponieważ spodziewam się, że i mi przytrafi
się podobna sytuacja, która go spotkała. Oto wrażenie reportażysty, gdy
wylądował w New Delhi: "Stałem mokry od potu w tym dziwnym i obcym miejscu.
Ludzie, z którymi leciałem, nagle zniknęli, porwani przez kolorowy, ożywiony
tłum oczekujących". Tak bardzo staram się wymazać ten obraz z mojej głowy.
Przypuszczam jednak, że może być to strach przed nieznanym.
Dodam,
że blog ten dedykuję zmarłemu na Alasce Christopherowi McCandlessowi (pseud.
Alexander Supertramp). Żałuję, iż nie mogę odbyć podróży jego śladem i z niej
powrócić. Chciałbym chociaż odnaleźć autobus nr 142, w którym mieszkał przez
ponad 100 dni, wypełniając swoją alaskańską przygodę. Dlatego każdą notatkę
będę rozpoczynać cytatem z książki Jona Kraukera. To on poświęcił 191 stron, by
opisać życie Chrisa. Cieszę się, że choć w jednym miejscu w Ameryce Północnej
będę bliżej tego człowieka. W Wielkim Kanionie. Zdaniem Alexa, to miejsce powinien
zobaczyć każdy Amerykanin. I ja je zobaczę.
Czytelniku, niech ziemie Arizony
parzą nas wspólnie w stopy, zieleń Montany karmi duszę, a Kalifornia pokaże pełnię naszej cywilizacji. Za mną!
Szczena opada rze to zobaczysh.
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czeka na kolejny wpis.
OdpowiedzUsuńJak ja Ci zazdroszczę.;d
powodzenia.;)
Powodzenia podróżniku :*
OdpowiedzUsuńTylko wróć do nas ;)
Dzięki temu jak pięknie piszesz, będziemy mieć wrażenie, że jesteśmy tam z Tobą! Czekam z niecierpliwością na więcej! :*
OdpowiedzUsuńNo on mi się też podoba i pięknie pisze
Usuń"Daj mi brodę do pasa, wielki brzuch, zdrowy wzrok, żebym odpalił Harley'a i wyp*****lił stąd..." - OSTR, Track 10
OdpowiedzUsuńRoute 66!!!
Jak załatwisz mi zdjęcie motocyklisty z Route 66 to będziesz moim bogiem!!!
Moim też! Pozdro:) Łosiu
Usuń