środa, 27 czerwca 2012

Dzień 1. Prolog


Kiedy jest się młodym, łatwo uwierzyć, że to, czego pragniesz, jest tym, na co zasługujesz, a jeśli czegoś bardzo chcesz, uważasz, że jest twoim prawem od Boga, żeby to mieć

Jon Krakauer, Wszystko za życie


Stany Zjednoczone. Te dwa słowa pobrzmiewały w mojej głowie i odbijały się niczym echo. Nigdy nie pomyślałbym, że w wieku 21 lat będę mógł je w końcu zobaczyć. Tak więc napiszę jeszcze raz: w k o ń c u!
Lecę do swojego marzenia, do kraju, o którym krążą legendy na całym świecie, kraju, który też i jest całym światem. Dlatego tak bardzo pragnę podzielić się swoimi wrażeniami, obserwacjami i doświadczeniami z Wami, drodzy Czytelnicy. Podczas pobytu w USA wyruszę w długą drogę. Boję się sprawdzać, ile kilometrów bądź mil jest obecnie przede mną. Zrobię to już na miejscu, w Chicago. Wiem natomiast, że podróż zacznę od stanu Illinois. Później odwiedzę Arizonę oraz Kalifornię. Na końcu stan Montana.
Wylatuję o 08:35 z Goleniowa. Lecę do Warszawy, z której droga wiedzie prosto do Chicago. Na miejscu będę o 22:00 naszego czasu. W Chicago z kolei na zegarku wybije 15:00. Czeka mnie „jet lag” – zespół nagłej zmiany strefy czasowej. Przygotowywałem się do przejścia przez niego przez ostatnie dwa tygodnie. Chodziłem spać o 5 nad ranem. Wstawałem późnym popołudniem. Z nieukrywaną ciekawością opiszę stan, który towarzyszy temu zespołowi. Już w samolocie postaram się minimalizować efekty jego działania. Po pierwsze, zdejmę buty, aby nie puchły mi stopy. Po drugie, zamówię lampkę wina na poprawienie krążenia. Po trzecie, co wydaje mi się mało wykonalne, nie powinienem zasypiać. A gdy przylecę na miejsce, położę się zgodnie z godziną obowiązującą w Chicago. Po to, żeby jak najszybciej aklimatyzować się.
Blog jest formą dziennika. Co dzień pojawiać będą się w nim notatki z tego, co zaobserwowałem i doświadczyłem. Choć nie przejadę Stanów tak, jakbym chciał (autostopem), postaram się „wejść” w kulturę tego kraju, miast czy danego społeczeństwa na tyle, ile mój średni angielski pozwoli. Najchętniej postępowałbym, jak Ryszard Kapuściński – jadł to, co miejscowi, spędzał z nimi czas i nieustannie ich obserwował. Niestety, miesiąc na zwiedzenie USA to zbyt mało, by móc zatrzymać się w jakimś miejscu na dobre. Ale nie zamierzam chodzić też z przewodnikami. To monotonne, pozbawione większego sensu dreptanie i robienie zdjęć wszystkiemu jest co najmniej fatalne.
Przed podróżą czuję się, jak Ryszard Kapuściński. On jednak leciał do Indii. I to tak dawno temu, że – napiszę to, by pobudzić naszą wyobraźnię – na kilku fotelach w samolocie leżał jeden człowiek. Aż tyle miejsca miał dla siebie. Dlaczego moja i Kapuścińskiego eskapada jest pokrewna? Ponieważ spodziewam się, że i mi przytrafi się podobna sytuacja, która go spotkała. Oto wrażenie reportażysty, gdy wylądował w New Delhi: "Stałem mokry od potu w tym dziwnym i obcym miejscu. Ludzie, z którymi leciałem, nagle zniknęli, porwani przez kolorowy, ożywiony tłum oczekujących". Tak bardzo staram się wymazać ten obraz z mojej głowy. Przypuszczam jednak, że może być to strach przed nieznanym.
Dodam, że blog ten dedykuję zmarłemu na Alasce Christopherowi McCandlessowi (pseud. Alexander Supertramp). Żałuję, iż nie mogę odbyć podróży jego śladem i z niej powrócić. Chciałbym chociaż odnaleźć autobus nr 142, w którym mieszkał przez ponad 100 dni, wypełniając swoją alaskańską przygodę. Dlatego każdą notatkę będę rozpoczynać cytatem z książki Jona Kraukera. To on poświęcił 191 stron, by opisać życie Chrisa. Cieszę się, że choć w jednym miejscu w Ameryce Północnej będę bliżej tego człowieka. W Wielkim Kanionie. Zdaniem Alexa, to miejsce powinien zobaczyć każdy Amerykanin. I ja je zobaczę.
         Czytelniku, niech ziemie Arizony parzą nas wspólnie w stopy, zieleń Montany karmi duszę, a Kalifornia pokaże pełnię naszej cywilizacji. Za mną!

7 komentarzy:

  1. Szczena opada rze to zobaczysh.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z niecierpliwością czeka na kolejny wpis.
    Jak ja Ci zazdroszczę.;d
    powodzenia.;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Powodzenia podróżniku :*
    Tylko wróć do nas ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki temu jak pięknie piszesz, będziemy mieć wrażenie, że jesteśmy tam z Tobą! Czekam z niecierpliwością na więcej! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No on mi się też podoba i pięknie pisze

      Usuń
  5. "Daj mi brodę do pasa, wielki brzuch, zdrowy wzrok, żebym odpalił Harley'a i wyp*****lił stąd..." - OSTR, Track 10

    Route 66!!!

    Jak załatwisz mi zdjęcie motocyklisty z Route 66 to będziesz moim bogiem!!!

    OdpowiedzUsuń